Legenda o obrazie Matki Bożej cudami słynącymi i Kiryku z roku 1661.

„W dawnych, bardzo dawnych czasach szumiał tu nieprzebyty bór, a nad płynącą leniwie Ladzianką mieszkał pobożny i prawy człowiek nazwiskiem Kiryk. Pewnej nocy zastukała do okienka jego chatki zdrożona niewiasta, prosząc, by ją wraz z synkiem przeniósł na drugą stronę rzeki. Wziął więc ją Kiryk na barki i wstąpił w wodę, a niewiasta tak była lekka, że wcale nie czuł jej ciężaru. Kiedy już byli na przeciwległym brzegu, objawiła się mu niewiasta, że jest Matką Bożą i wraz z Synkiem idzie do puszczy i tam już chce pozostać. Wskazała wzgórze, na którem chciałaby zamieszkać, i kazała tu zbudować kościół. Potem przyszły złe czasy, rozgrzały srogie wojny, dużo ludzi padło w bojach, innych zmogła zaraza. Opustoszały wsie Ladziańskie, zapomniano o kościółku. Krzewy porosły ścieżki doń wiodące i drogi, domy się w gruzy rozsypały, bór zazdrośnie ukrył świątynie. Aż dnia pewnego ladziański pan polował w swych rozległych lasach i zapędził się za szybkonogim jeleniem daleko w głąb puszczy. Wtem zza zieleni gęstego listowia zamajaczyła mu biel jakieś budowli. Skierował konia w tę stronę i oto po chwili stał przed małym, w krzyżu zbudowanym, wrosłym w ziemię kościółkiem, wokół którego pleniły się dzikie chwasty i krzewy. W ten sposób odnalazł się stary kościółek, a znim i cudowny obraz Matki Boskiej Landziańskiej”.

Pieśń Historyczna

„O Najświętszey Pannie Maryi w Cerkwi Ladzieńskiey,

na tę notę, jak: Bądź pozdrowiona Panienko &c.”

Pierwsza po Bogu świata Monarchyni!

Obrałaś miejsce w Ladzieńskiej pustyni.

Między zwierzęty chcesz mieszkać dziekiemi,

Która Pałacy rządzisz Niebieskiemi,

Co to jest, że Ty ulibiłaś lasy?

Najwięcey Ciebię szukać temi czasy

Po puszczach, czy to, że sami grzechami

Wypchamy Cię, i z miast wytrącamy?

Już Zyrowice dawno się wsławiły

Teraz Boruny, i Sirocin Ci miły

Brasławie, Supraśl, Mahirow i Kanie

Obrałaś sobie na małe mieszkanie.

Krasnobor, Leśną i Blizkie: Dudzicze,

Ladzieńską puszczę, a innych nie liczę.

Dość, że się teraz po pustyniach gęstych,

Kryjesz, chyba dla naszych grzechów częstych:

A Duch Cię Swięty z pustyni zaprasza,

Wynidź z Libanu, o pociecho nasza!

Lecz gdyś się puste mieysca podobały,

Niech i te będą pełne twojej chwały.

I to, że się Ty nie zjawisz innemu,

Tylko prostemu, albo ubogiemu,

Znać, że tych kochasz, jaką sama stała,

Gdyś się pokorą Bogu podobała.

Z tego widoczny ten Dokument mamy,

Ze Ty nie gardzisz, Panno! Prostakami,

Królewskiey Pani zapomniawszy stymy,

Idziesz do Chłopow w piekarniane Dymy

W Ladzie kołaczesz we drzwi do Kiryka,

Budzisz! Wychodzi, i Ciebię spotyka.

O jakie szczęście Chłopa mizernego,

Ze Pani Nieba przychodzi do niego!

Jeszcześ go przedtym kochankiem nazwała,

Gdyś do innego Chłopa kołatała:

A gdy ten kwoli Tobie nie odmyka,

Rzekłaś: ja póydę do mego Kiryka.

Idziesz i oraz każesz iść za sobą,

A Syn Twóy Jezus dziecinną osobą,

Wraz idzie z Tobą, Kiryk asystuje

Tey, która Niebo na ręku piastuje.

Znalazłszy mieysce sobie ulubione,

Mówisz: me Imie tu będzie chwalone,

Niech tu Krzyż stanie, znak Syna mojego:

Bom nie znalazła mieysca pięknieyszego.

Odpowie Jezus: moja Matko miła!

To niepodobno bo wielka mogiła

Przeszkadza, matka rzecze: Synu miły!

Wyrównam ja te, gdy zechcę, mogiły.

Idziesz drugi raz, każesz mu nieść siebie,

Człowiek nie pozna, czy tu, czy już w niebie?

Ciebię piastować, czegoż więcey trzeba?

Jakież to szczęście niechciałbym i nieba.

A gdy Cię nosi, w siłach nie faluje,

Choć całe Niebo na sobie piastuje;

Czy może większa w pracach być ochłoda,

Jako Ty źrzódła Niebieskiego woda?

Niebieskim światłem przyodzianaś była,

Jeszcześ dwie świece w ręku swych nosiła,

A potymeś go mile pogłaskała,

Łaskawie, czy nie ciężko mu? spytała.

Na to prostaczek, już poznawszy Ciebie,

Rzekł: nie, Królowo! lżey nie będzie w Niebie.

Czy nie zemdlałeś? nie, o jak tam miła,

Twoja rozmowa z tym prostaczkiem była!

Nosi na sobie Niebieskie pieszczoty

Ubogi, którey Anielskie z ochoty

Pod Święte stopy mocy, że podają,

Za osobliwe sobie szczęście mają,

Tę, którą sam Bóg na ręku piastuje,

Z wielką pokorą Niebo adoruje,

Przed którą Cherubin, Serafin się wstydzi,

Na swych ramionach jeden prostak widzi.

Nosi po lesie, przez zarosłe knieje,

W nocy to było, alić gdy już dnieje,

Spuszcza się z ramion i pod sosną siada

Panna tam, kędy teraz święty Lada.

Kazała sobie założyć Słobodę,

Na Szpital mieysce, także i na wodę.

Gdzie ma stać Cerkiew, sama ukazała,

Ze się tu moja szerzyć będzie chwała.

Buduy, jak możesz dla mnie Swiątnicę,

Załóż tym czasem choć małą kaplicę,

Kładź na fundament, choć cztery bierwiona,

A więcey ludzkie przyniosą ramiona.

Jeszcze nie koniec twojey łaski było,

Tak to Ladzieńskie mieysce Tobie miło,

Każesz przychodzić nazajutrz z zarania

Temuż samemu człeku do świtania.

Pełni twóy rozkaz, i przede dniem wstanie,

Wychodzi, słucha, aż w Ladzie śpiewanie:

Anielskie trąby, kotły dźwięk wydają,

Czy Litanie, czy koncert śpiewają,

Idzie na ten głos Kiryk prosto w Ladę,

Jeszcze sam nie wie, czy na jaką zdradę

Szatańską trafił? czy się zmysły jemu,

Zwariowały Chłopowi prostemu?

Aż gdy przychodzi, i z daleka stoi,

Widzi gmin Ludu, a ten wszystek w twojey,

Panno! Usłudze: jedni się kłaniają

Tobie, a drudzy wybornie śpiewają.

W wielkiey jasności, właśnie jakby w Niebie

Klęczą; a drudzy stoją koło Ciebie.

I naszych Świętych niezmierne gromady,

Z Nieba zstąpiły do tey świętey Lady.

Między któremi jeden celebruje

Mszą Świętą, na tym mieyscu odprawuje,

Gdzie teraz Ołtarz, a po przeżegnaniu,

Poszli do Nieba wszyscy na świtaniu.

Padnie na ziemię, łzami się zaleje,

Z wielkiej miłości mało co nie mdleje.

Krzyżem na ziemi leży przez czas długi,

Myśli, i jaż to godzien tey posługi?

Wstawszy, powraca, bierze Oyca swego,

Idą obadwa do mieysca Onego,

Wkopują tam Krzyż, gdzie mu rozkazała

Ta, co na jego barkach spoczywała.

Cztery bierwiona na fundament Kładnie,

Zatym Kaplica zbudowana snadnie:

Ludzie na sobie bierwiona nosili,

Sami Kaplicę małą postawili.

A dla pomocy kazałaś choremu

Wstać Fiedorowi na tym przysięgłemu.

Swiadkowi cieśli, by co prędzey stała

W Ladzie dla Ciebie Kaplica choć mała.

Tyś na powietrzu w światłości widziana,

Ześ szła do Lady, złotem przyodziana.

A gdy nad lasy Ladzieńskie przybyła,

Spuściłaś się tam, kędyś ulubiła.

Te wszystkie Cuda przysięgą przyznane,

Ze nie w śnie, ale na jawie widziane,

Gdy komissya była od zwierzchności

Dla większej tego zesłania pewności:

Dowie się o tym lud, że w Ladzie słynie,

Panna cudami, aż tam zewsząd płynie.

By łaski Twojej, Maryo! Doznali:

Biegą do Lady i starzy i mali.

Tyszkiewiczowa, zacna święta pani

Wojewodzina Mińska, wielka dani daje,

Swe dobra, z synem zapisuje,

Bazylianów w tej Ladzie funduje.

My Chrześcijanie grzechami zmazani,

W troskach wołamy do Ciebie, o Pani!

Co w Ladzie mieszkasz, wnoś prośbę za nami

Choć niegodnemi Twojemi sługami.

Niebieska Pani, nasza Pustelniczko!

Naszą przed Bogiem chciej być pośredniczką.

Niech chrześcijanie w każdym frasunku,

Zawsze doznają Twojego ratunku.

Za grzechy nasze każe Bóg plagami.

Ojczyznę naszą srogiemi wojnami.

Uczyń to Panno! Ty, co mieszkasz w Ladzie,

Niechaj przestaje Bóg na Twojej radzie.

Niech da Ojczyźnie pokój pożądany:

Niech zrządzi w sercach zgodę międz pany:

A my Cię za to z Twym Synem społecznie,

Będziem wychwalać na wiek wieków wiecznie,

Amen.

* Ks. Edward Anuszkiewicz, (ARCY) BRACTWO RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO w Krasnymborze 1868-1939,

Łomża 1992, s. 114-118.

Mel. Witaj Krynico – XVIII w.